Pieprzne, ale nie spieprzone: "Tylko durnie żyją do końca" Zyty Rudzkiej
„Pływasz na golasa, czy to aby zgodne z Kartą Nauczyciela?” Zyta Rudzka „Tylko durnie żyją do końca”, Str 129 Zawsze miałam na pieńku z wuefistkami. One uważały mnie (słusznie!) za chuchro i łamagę. Ja widziałam w nich niespełnione kapralki, co brak szeregowych do musztry kompensowały sobie grupką niepozbieranych nastolatek, reagujących nerwowo na komendy „ćwicz”, „przysiad”, czy „powtórz”. Pomna traum wyniesionych ze szkolnej sali gimnastycznej z wielka ciekawością sięgnęłam po nową książkę Zyty Rudzkiej. Otwierałam ją jak się otwiera tajne drzwiczki, by podsłuchiwać wroga. No i nasłuchałam się, nie powiem, a właściwie powiem, bo jest o czym. Bohaterką nowego dzieła Rudzkiej jest wuefistka, ale pozbawiona ambicji zawodowych. Mieszka na zapadłej wsi, pracuje bo musi, i stara się ze swojej pracy nie robić wielkiego halo. Bo tak naprawdę zależy jej na zupełnie innych rzeczach, w innych zajęciach znajduje przyjemności. Na przykład w pływaniu, obserwowaniu swoich dwóch kochankó...